Winne Strony

10.11.2015

W Bordeaux, mieście na południowym zachodzie Francji, gdzie wino jest tym, czym u nas ziemniaki, w środku (daj Bóg) swojego życia rozpocząłem przygodę, która kompletnie je odmieniła. To fakt obiektywny, może jedyny, bo już wszystkie powody owej zmiany mogą być konfabulacją, zestawieniem przeczuć raczej niż stanów rzeczywistych. Owa zmiana wciąż jest mało wiarygodna dla tych, których moja skromna osoba zajmuje. Nadal pytają, czemu nie gram i czy mnie nie korci.

Scena, plan filmowy, kamery i jupitery dają miraż świata ciekawego, czegóż więc szukać w  równych rzędach krzaków, w mrocznych piwnicach. Może o samo próbowanie tu chodzi?

– Pan, jak degustuje to wypluwa, czy połyka? – to pytanie pada często.

– Wypluwam, wypluwam… jakbym połykał po drugim kieliszku straciłbym asertywność i pewnie kupowałbym wszystko, jak leci, czy jak ciecze raczej.

W podróży winiarskiej, podczas której wybieram wina, muszę czasem odwiedzić trzech, czterech producentów dziennie, u każdego spróbować od kilku do kilkunastu butelek, więc robota to raczej niż balanga, zwłaszcza, że trzeba każde wino opisać, by po powrocie do kraju podsumować podróż i dokonać wyborów nie tylko pod względem smakowych wrażeń, ale i logistyki importu (ale o tym potem).

O co więc chodzi z tym winem? Mam nadzieję, że ten kto dotrwa do końca tej książki odpowie sobie sam na to pytanie, a ja razem z nim!

 

fragment książki Marka Kondrata Winne Strony, która ukaże 18 listopada 2015 nakładem Wydawnictwa ZNAK

Kondrat_Winne-strony